Santiago de Compostela – trzecie po Jerozolimie i Watykanie miejsce kultu do którego przybywają pielgrzymi z całego świata.
Gdy Jerozolima wypadła z obiegu po zajęciu jej przez Muzułmanów, Watykan i Santiago de Compostela – siłą rzeczy zyskały na popularności.
Napływ pielgrzymów oznaczał rozwój miejscowości przez które podróżowali, a dla kościołów które na drodze powstały – oznaczał nieprzebrane bogactwa.
Wizyta w kilku z nich była dla mnie nie lada zaskoczeniem.
Takich pałaców kleru kapiących złotem nigdy wcześniej w życiu nie widziałem.
Dodam, ze jeszcze wtedy brałem na serio naukę Jezusa, której rozumienie kłóciło się z tym co zobaczyłem na południu Francji.
Co dodatkowo bulwersujące, jasne jest, że te kościoły przebijały się na wzajem nie tylko złotem kapiącym z sufitów ale też ilością relikwii świętych, w większości kości i czaszek.
Skoro szacuje się, że świętymi kościoła katolickiego mogło być ogłoszonych około 11 tysięcy osób,
nic dziwnego, że handel relikwiami kwitł w najlepsze zasilany realnymi albo sfałszowanymi relikwiami,
a to z kolei przyciągało podnosiło rangę danego kościoła i przyciągało doń więcej ofiarodawców.
Ten proceder rozdziału relikwii znowu odżył ku mojemu zniesmaczeniu.
Słowem, to co pamiętam ze szkoły (w czasach gdy był przedmiot religioznawstwo) o patologii kościoła katolickiego i om powstaniu Reformacji zobaczyłem na oczy po latach w kościołach, przystankach na trasie pielgrzymki do Santiago de Compostela.
Wracając do Lourdes.
To urocza miejscowość na tejże trasie pielgrzymkowej, tuż u podnóża Pirenejów.
Tu zatrzymywali się pielgrzymi aby przed pokonaniem wysokich gór odpocząć i zgromadzić zapasy na wyprawę.
Z puntu widzenia biznesu, aż prosiło się aby to miejsce zagospodarować.
Najlepsze w tym celu jest objawienie.
Objawienie podobno miało miejsce.
Oczywiście (taki sezon) objawiła się Matka Boska i jak to często bywało objawiła się rozmodlonej dziewczynce i oczywiście pastuszce.
Kolejna oczywistość, bez której obyć się nie mogło: odkryte cudowne źródełko wytryskające ze skały (rzecz powszechna w górach) mające działanie ozdrowieńcze (rzecz powszechna w sanktuariach).
Czyli sprawdzony szablon powielany wielokrotnie.
Źródełko w wodą która uzdrawia musi być w każdym liczącym się sanktuarium, bo nic nie zrobi mu większej reklamy.
Nie ma wątpliwości, ze pojawią się świadectwa uzdrowień, więc jest to samonapędzający się mechanizm.
Medycyna wtedy nie była rozwinięta, a dostęp do niej dla ubogich praktycznie nie istniał.
Także motyw uzdrawiania stale towarzyszy kościołowi katolickiemu i przez setki lat zjednuje mu rzesze wiernych,
Aktualnie widać to doskonale w Afryce. Są na ten temat filmy na YT.
Kościół „nadspodziewanie” szybko uwierzył dziecku chłopów z zadupia Francji i o objawieniu w Lourdes stało się szybko bardzo głośno.
Rozpoczęła wiec się monetaryzacja na wielką skalę tego zjawiska.
Słynne pastylki wodne z Lourdes.
Pastille à l’eau de Lourdes, elle a obtenu le diplôme de la médaille d’or d’exposition à Lourdes en 1898. En 1888, le pharmacien Elie Malespine obtient la caution pontificale du pape Léon XIII après lui avoir offert un coffret rempli de pastilles. Elle devient l’incontournable souvenir à ramener de Lourdes.
Composition : Sucre, émulsifiant : sels de magnésium d’acide gras, sels minéraux extraits des eaux du bassin de Vichy, eau de Lourdes, arôme naturel de menthe et sirop de glucose.
po przetłumaczeniu przez google:
Pastille z wodą z Lourdes, uzyskał dyplom złotego medalu wystawy w Lourdes w 1898 roku. W 1888 roku farmaceuta Elie Malespine uzyskuje papieską gwarancję papieża Leona XIII po ofiarowaniu mu pudełka pełnego pastylek do ssania. Staje się niezbędną pamiątką, którą warto przywieźć z Lourdes.
Skład: cukier, emulgator: sole magnezowe kwasów tłuszczowych, sole mineralne ekstrahowane z wód dorzecza Vichy, woda Lourdes, naturalny aromat miętowy i syrop glukozowy.
z innego opisu:
According to a promotional leaflet, one single drop of water contained in a pastille was ‘powerful enough to cure both suffering body and soul’.
po przetłumaczeniu przez google:
Według ulotki promocyjnej, jedna kropla wody zawarta w pastylce była „wystarczająco silna, by wyleczyć cierpiące ciało i duszę”.
Czyli mamy zwykłe pastylki miętowe, (są też cytrynowe) do produkcji których użyto lokalnej wody,
a co za tym idzie mają moc uzdrawiającą co przez lata utrzymywano, a przynajmniej nie dementowano.
Jak czytamy, całość firmował papież kościoła katolickiego !
a do promocji używa się wizerunku jak rozumiem Maryi jaka rzekomo się tu objawiła !
Szokująca jest też cena tych pastylek. Aktualnie to około 40 zł za 200g !!!
Za 40zł w Polsce można kupić 4 kg. cukierków pudrowych miętowych, ale opakowanie bez wizerunku Matki Boskiej z Lourdes.
Wszystko co się sprzedaje wokół sanktuarium jest potwornie drogie w porównaniu z oczekiwaną ceną porównywalnego produktu.
Tradycja dymania na maksa pielgrzymów ma się jak widać dobrze. A jak się to ma do Chrześcijaństwa?
Nikt nie jest zbulwersowany ?
Ciekawe czy odbeknięcie podczas spożywania pastylek z Lourdes ma moc uleczającą otoczenie.
No i pytanie co robić z moczem. Szkoda taki spuszczać w klopie.